Przysłowia mów potocznych, albo przestrogi obyczajowe, radne, wojenne

Andrzej Maksymilian Fredro

Staropolska prostota mniej kształtu i wystawności, ale więcej we wszystkiem gruntowności przy cnocie miała. Teraźniejsze obyczaje i dowcipy rzkomo pozorniejsze, ale wierę: jaka niektórych złotników powstała robota, wiele ma w sobie kształtu i subtelności; lecz niewiele mocy. Wszystko po staropolsku gruntowniejsze.

Tak nam trzeba cudzoziemskich zwyczajów Polakom do polskiego zażywać rządu, jako zażywamy ze Włoch przywiezionych bławatów, kiedy niepludrzaste stroje, ale do polskiego ubioru krajemy z nich sobie ferezje, żupany i kontusze; tak obce zwyczaje Polakom przywiezione, lubo w sobie dobre, przecie one złe są; jeżeli nie będą do natury rządów polskich z polska krojone, oszpecą albo zaszkodzą bardziej polakom, niżeli pomogą. Więcej podczas występków z obcych krajów wywozimy, niżeli nauki; więcej lekkości i miękkości, niżeli grzeczności; więcej figlów, niżeli rozrywki – drogo więc opłacając przejażdżkę, której by się raczej odkupić potrzeba.

Omylni ludzie i fałszywi póty obowiązkiem słowa ofiarują się, póki trwa potrzeba i mus nad głową wisi; minie czas, minie słowo dane – i u nich słowo za potrzebą nie za obowiązkiem chodzi. Postępek i słowa przynętne, a cnota omylna i zwiotszała; albo jako ktoś z prosta powiedział: cera jak u dworaka, cnota jak u hajduka.

Przysłowia mów potocznych, albo przestrogi obyczajowe, radne, wojenne