Im kto stanu podlejszego, tym pyszniejszy będzie, Pyszniejszy drugi urzędnik, niż pan na urzędzie.

Sejm piekielny

Pluto, książę piekielne pyszne, z wielkim orszakiem pompose przejedzie.


[...]
Sprawiłem to między bracią, że się nienawidzą;
Sprawiłem, że właśni słudzy z swego pana, szydzą.
Czasem pyszniejszy pachołek aniźli pan jego,
Ba, stłucze sługa dębowy pana olszowego.
Jam przyniósł Mościwy tytuł teraz na świat nowy,
Tego się wszyscy chwycili, ba i białegłowy.
Drugi przy starym tytule przecię zostać woli,
A drugi obie mościwać każe poniewoli.
Więc pan nie każe mościwać, a pani się gniewa:
Wżdym ci ja też jako druga szlachcianka uczciwa.
Więc kiedy się według naszej uchwały ubierze,
Najdziesz to więc wszystko u niej, co i u macierze.
Nie powinna niwczym wydać swojej paniej matki,
By pożyczyć, powinna mieć te wszystkie dotatki,
To jest: letnik akamitny według wzrostu swego,
Czamarę kuną podszytą, wzoru drobniuchnego.
Para łańcuchów, pierścionki, wikaryjki z bobrem,
Tego zażywać nie może z nabożeństwem dobrem.
Bo tu musi naśladować przy powadze świata,
Czego nigdy nie bywało w one dawne lata.
Tośmy my teraz przez pychę nowo porobili,
Jeszcze ludziom pobłażamy, żeby się zdobili,
Pierze za czapką nosili, kity i zapony,
Szable od srebra, od złota, świeże szafiany.
Jezczeby te nie wadziły kosztowne ubiory,
Ale to nawięcej wadzi, że niemasz pokory.
A nie tylko miedzy ludźmi stanu wysokiego,
Trudno naleść bez tej wady by napodlejszego.
Jako mówię, ledwie że się człowiek z tym nie rodzi,
Ba najdzie czasem i żaka, co w baczmagach chodzi.
[...]
Im kto stanu podlejszego, tym pyszniejszy będzie,
Pyszniejszy drugi urzędnik, niż pan na urzędzie.
[...]
Jako owi młokoskowie, co światem władają,
Krzyczą, huczą, a pannom się wszytko zalecają.
Kord powinien być przy boku i krótka rusznica:
Pachołek to dobry, nie swój, dyabła połowica.
Mówi drugi, że mu czasem kordyaka bywa:
A ono się w sercu tai pycha niecnotliwa;
Ona to jeszcze prawuje matczyna pieszczota.
Jest ich też wprawdzie niemało, co im miła cnota;
A wżdy się przecię wynosi jeden nad drugiego,
Każdyby chciał co pokazać nad innych trefnego.
Ten urodą ma nad inych, a ten zaś dostatkiem,
A drugi na złość rodzicom, to w karty z ostatkiem.
I niemasz, ktoby na świecie wolen był od pychy,
Wszędy się ta ćma zakradnie, ba, i miedzy mnichy.
Jaki się błąd w Polszcze rozsiał z Martynusa mnicha,
Serce zły duch opanował, cóż to było? - Pycha.
Nuż z łotra pan, z klechy pleban, wszak wiemy, co bywa,
Widząc zwierzchu, choć to każdy, jak może, zakrywa.
Chodzi pycha w aksamicie, ba, i w muchajerze,
Czasem się i w białogłowkie odzienie ubierze.
Najdzie ją w wieńcu i w czepcu, czasem i w podwice,
W oczu siedzi, na języku, wlezie i na lice.
Chodzi w płaszczu i w czamarze, czasem w ferezyej,
W kołnierzu stojącym siedzi, w guzach u deliej.
Najdzie ją czasem w magierce i w jedwabnym pasie,
Ba, najdzie ją i w patynkach u nadobnej Kasie.
Nuż owi, co falendyszem dupę obszywają:
To znać, że i w zadku pychę niektórzy chowają.
Ona mieszka w murowanych pokojach obitych,
W łancuchach, w noszeniu, chodzi i w pierścieniach rytych.
Ona jeździ poszesnemi w lektykach, w rydwaniech,
Ona siedzi w pasamonach i w bobrowych bramiech.
Ona się zwykła przybierać prostych ludzi pracą,
Iż się ciężkim potem karmi, na tę wszyscy płacą.
Najdnje sie i w kapicy, chodzi i w giermaku,
Chodzi czasem i z mantyką po wsi przy żebraku.
Wszyscy się nią powiązali, i starzy i młodzi,
Ledwie ten człek od niej wolen, co się dziś urodzi.
Inszych pysznych nie wspominam, których tu już mamy,
O inszych się a z pilnością ustawnie staramy.
A wiem, że ich u nas będzie więcej niżli w niebie,
Ja ich, panie Lucyferze, przywiodę do ciebie.

[...]

Satyra Sejm piekielny anonimowego autora mieszczańskiej literatury sowizdrzalskiej z 1662 r. Tekst na podstawie wydania Aleksandra Brücknera z 1903 r. Pełny tytuł Seym piekielny strászliwy, y Examen Xiążęćiá piekielnego, ábo słuchánie liczby wszytkich czàrtow co ktory zrobił ná świecie zà te làtà od strącenia z niebá, áże do sądnego dniá.

Sejm piekielny