Czy sąsiedzi nie dadzą nam upaść?

Stanisław Konarski

Czy sąsiedzi nie dadzą nam upaść?

Zły więc bardzo tej naszej nadziei stania w nierządzie zakładamy fundament, że sąsiedzi, jak mówiemy, nie dadzą nam upaść. Ostatnież to jest kraju nieszczęście i nędza każdego, na sąsiadów opuszczać się obronę, a o swej własnej w domu nie myśleć. Dawna ro, ze zrzodła roztropności, eksperiencji i prawdziwej polityki pochodząca, od godnego u nas senatora wyrażona ta maksyma: że jako każdemu królestwu, tak i nam najzbawniejsza rzecz jest, na własnych fundować się, i własnemi ubezpieczać się siłami, nie oglądać się na cudze. Każda albowiem potencja, ile ich na świecie jest, ma taką swego własnego interesu pieczą, że pewnie dla uczynienia sąsiadowi dobrze, swego własnego nigdy bynajmniej nie uszczerbi, dopieroż sakryfikować nie będzie dobra. Więcej mówię, tak każdej jest swój miły interes, ochrzczony imieniem, ratio status, najwyższy panowania sekret, lub całość królestwa, że każdy dwór gotów jest, według niniejszej ba i dawno praktykowanej polityki, osiodłać, zgubić, kiedy się poda okazja sąsiada swego, aby sobie kraju przyczynić, aby na jego ruinach i klęsce siebie gruntowniej postawić, aby z jego słabości tym lepiej moc swoją utwierdzić, aby swe państwo słabszego granicami rozszerzyć. Te są, naganione zawsze pięknemi słowami, ale rzeczą samą adoptowane i wypełnione u dworów machiawela kanony. Jeżeli między prywatnemi, dopieroż między potentatami, biada zawsze słabszemu.

Fragment na podstawie wydania z 1923 r.

Stanisław Konarski - O skutecznym rad sposobie