Cytaty staropolskie
I wszytkie stany zmami, szatańska tabaka,
Pfe, zawoła chudzinka, prześmiardły Wulkanie,
Pfe, idź do bogów, nie kurz sprosno brzydki manie.
Rzecze mu ty śmierdziuchu dosycieś ułapił,
Żeś kulasie Wenerę za żonę obłapił,
Dosyć, że twe w poduszce żołte ciało mojej
Miękkich zażywa wczasów wedle żądze swojej,
Jeszcze mi usta, w usta kładziesz przydymione,
Które nad lipiec wdzięczny i miód ucukrzone.
Zaniechaj taki grzeczny proszę gospodynię,
Raczej wędruj do chlewa z gębą między świnie,
Ty sprośny tabaczniku nie Wenery lice,
Należy tobie, ale sprośnej czabanice...
Ta ich rada na sejmie, chłopka na wsi złupić,
A na swych kolacyjach każdy dzień się upić.
Króla, Pana swego, mało sobie ważą,
Gdzie mu prawdy potrzeba, tam się nie okażą;
Tylko własnych pożytków z pilnością szukają,
A o pospolitą rzecz, o tę nic nie dbają.
A był tam niedźwiadek, alias in forma człowiek, circiter koło lat 13 mający, którego w Litwie, parkany stawiając, Marcjan Ogiński żywcem osocznikom kazał do sieci nagnać i złapać z wielką strzelców szkodą; bo go niedźwiedzie srogo bronili, osobliwie jedna wielka niedźwiedzica najbardziej broniła, znać, że to była jego matka.
Na przykład kto pali gorzałkę, musi dać czopowe; drugi co ją w alembiku przepala, drugie czopowe; trzeci co ją w kramiku, albo w domu przedaje, trzecie czopowe. Także kto księgi drukuje, a przedaje je sam w domu swoim introligowane, chcą od niego nowego podatku; kto je zaś wiezie na jarmarczek kędy, musi dać znowu inny podatek. I tak z każdej rzeczy mili poborcy nasi dwojakie albo trojakie pożytki sobie czynią, a do skarbu przecie tego nigdy nie wnoszą.
Na coż się panie żenisz, rzekszy bez urazy,
Z tak piękną dziewką; żebyś patrzył? Są obrazy.
Wolno tobie bez grzechu, pojźreć i na cudzą,
Bo gdzie dzwony bez serca, nikogo nie budzą.
Coż po ogniu, co, proszę, bez knota po łoju,
Na ratusz iść bez głowy, bez ręku do boju?
Najpodlejszy w tej mierze rozgarnie cię sędzia,
Źe każda potrzebuje rzecz swego narzędzia.
Przytknąwszy rzyć do ściany mądre bydle kozieł
Poimał piskorza, co go trzy razy przewoził.
Mnie kucharz nie dowarzył karpia na obiedzie
A już trzydzieści razy na wylot przejedzie.
Już, jako on, i stolec do ściany przyciskam,
Jeszcze gorzej po ścienie żółtą juchą pryskam
A iż się zabieżały w Koronie wielkie mężobójstwa, tedy ponawiając statutu Króla Olbrachta Stryja, i Króla J. M. Zygmunta Ojca naszego ustawiamy, iż każdy mężobójca, za przekonaniem, rok i sześć niedziel na dnie w wieży siedzieć ma: a my siedzenia żadnemu odpuszczać nie mamy. A którym by Starostowie sfolgowali, aby z nich wina wedle statutu Króla J. M. Ojca naszego roku 1540 brana była.
Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie,
A ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie,
Wy, mówię, którym ludzi paść poruczono,
I zwierzchności nad stadem bożem zwierzono —
Miejcie to przed oczyma zawżdy swojemi,
Żeście miejsca zasiedli boże na ziemi,
Z którego macie nie tak swe własne rzeczy,
Jako wszytek ludzki mieć rodzaj na pieczy.
Dzieje się to skutkiem choroby głowy, która się zwie po polsku kołtun (Chalton), po łacinie plica. Kto ją dostanie, choruje najprzód na śmierć na okropne bole głowy, a kiedy te przejdą, zlepiają i zrastają się w kędziory jednym wszystkie, innym mniej lub więcej włosów; niektórym nawet, jak to jednego widziałem w Łowiczu, skręcają się włosy na całej głowie w wielką kupę, jakoby kapelusz pilśniowy.
Czerwony złoty tedy, według swego nazwiska niech nie idzie, jeno jako za naszych ojców chadzał, po złotemu jednemu, mając w sobie groszy trzydzieści; a taler złoty po pół złotego, mając w sobie groszy piętnaście: względem czego niechaj grosze będą szczerosrebrne, jako aspry tureckie i dzięgi moskiewskie, i półgroszki także; a szelągi szczeromiedziane jako kwatryny rzymskie.