Cytaty staropolskie
między inszemi znaki wolności szlachty polskiej, jest ten jeden nie mniejszy, że szlachcicowi polskiemu myślistwa zażywać, wszędzie gdzie chce, wolno; uczciwego jednak, i szlacheckiego, nie zyskownego; ze psy i z ptaki, nie sieciami i sidłami, wyjąwszy puszcze i ostępy zwierza wielkiego, do których nie wolno wjeżdżać, ale też ze psy i ptaki małoby się tam ucieszył.
Nie zawsze trzeba w prochem przykurzonych
Dziejach przykładów szukać niezliczonych.
Są częste znaki i z naszymi wieki
Boskiej opieki.
Wszytko to, co się przydaje człowieku,
Było już w dawnym, będzie w późnym wieku.
Nasze przygody, pokoje i zwady
Pojdą w przykłady.
Więcej mówię, kiedy poseł tak skrycie pieniądze weźmie, tak skrycie praktykuje, że go poszlakować nie można, skądże tak odważny delator? a czy wątpiemy o tym, że rozum ludzki może sposoby tysięczne wynaleźć, i korrupcji wzięcia, i fakcyj, a tak to sekretnie robić, żeby nikt o tym nie wiedział: o cóż go sądzić? A on przecię sejm wycieńczy lub zerwie.
„A na coście poszarpali naszę czatę i kilku towarzyszów obcięli?” Odpowiem: „Bo to nie moda w swojej ojczyźnie, a osobliwie stojąc na konsystencyjej, dwory szlacheckie rabować; co my widząc, rozumieliśmy, że to Moskwa czyni. A żem się ja sprawił, tego też i po was potrzebuję: niech wiem, co za interes, albo raczej pretensyją macie do Rzpltej; bywszy wolontarzami żadnych u niej zasług nie mając, a poszliście do konfederacyjej i jeszcze dwory szlacheckie najeżdżacie i rabujecie; a to druga, dlaczego mię nocnym sposobem najeżdżacie i podobno rabować chcecie?”
A my też już z Czarnieckim posługowali, jakeśmy umieli; i tak szczęśliwie najadł się czosnku [Rakoczy], że wojsko wszystko zgubił, sam się w [nasze] ręce dostał, potem uczyniwszy targ o swoję skórę, pozwolił miliony i uprosiwszy sobie zdrowie, jako Żyd kałauzowany, do granice [w] bardzo małym poczcie samokilk tylko, zostawił w zastaw umówionego okupu wielgomożnych grofów Katanow, którzy zrazu wino pili, na śrebrze jadali w Łańcucie, jak było nie widać okupu, pijali wodę, potem drwa do kuchni rąbali i nosili i w tej nędzy żywot skończyli. Okup przepadł, on też sam, że nigdzie nie miał oka wesołego, bo gdzie się obrócił, wszędzie płacz i przekleństwo słyszał od synów, mężów, braci, których na wojnie polskiej pogubił, wpadł w desperacyją i umarł. Otóż tobie czosnek!
...wypadał wtenczas spod rusztowania, na którym stały jasełka, jaki sługa kościelny z batogiem i kropiąc nim żywo bliżej nawinionych, nową czynił reprezentacją, dalszemu spektatorowi daleko śmieszniejszą od akcyj jasełkowych, kiedy uciekający w tył przed batogiem jedni przez drugich na kupy się wywracali, drudzy rzeźwo z ławek i z ołtarzów zskakując jedni na drugich padali, tłukąc sobie łby, boki, ręce i nogi albo guzy i sińce bolesne o twarde uderzenie odbierając
Gdy ktoś rzeczpospolitą (iż tak mam rzec marnie)
Lub jakiego monarchy dochód k'sobie garnie.
Jakoż to za tym idzie, iż więc ten rad łupi
Rzeczpospolitą, którą za posuły kupi.
Bo i oraz łakomy, dla hojnej nadzieje,
Nasienia nie lituje, lecz je hojnie sieje.
W Dniestrze, w starożytności Tyrus zwanym, który oddziela Podole od Mołdawii, znajduje się ryba na pół stopy długa, z głową, grubą, z przodu ostro zakończona, która nam wszystkim, którzyśmy ja w Mohilewie jadali, sprawiała prawie nieznośne bóle głowy, lecz nie dłużej nad około dwóch godzin po spożyciu, potem po przespaniu ból mijał. Zresztą ryba ta wcale dobrze smakowała.
Oj, nie rzecz, nie rzecz, i nam mniej przystoi
Mężnych lechitów synom, bracia moi,
W obozie ze szkła winem zlanem hojnie,
Mówić o wojnie.
Placem wojennym nam stół, arsenałem
Piwnica, gdzie dość municyj zastałem;
Bachus hetmanem, mistrz artylerje,
Kto lepiej pije.
Od kogóż ginie Polska? uważyć to chciejmy,
Gdy zwierzęta i ptastwo rozrywają sejmy.
Zgubie Polski wartołba dosyć jedna głowa;
Nie życzę sroki uczyć „nie pozwalam” słowa.