Wiersz na cnotę złanników pod Żwańcem

Wiersz na cnotę złanników pod Żwańcem
[20 grudnia 1653 r.]
Stój, nie uciekaj żołnierzu wybrany,
Dokąd tak prędko bieżysz zmordowany?
Rozumiesz, że cię już nie znajdzie doma
Zguba widoma?
Pewnie cię żonka pod podołek skryje,
Kiedy czas przyjdzie, i grom cię zabije,
Choćbyś się zamknął w lamuz murowany,
Kpie .....!
Tak żeście bardzo Ojczyznę złupili:
Kilka set złotych żołdu na koń wzięli,
Okrom legumin, łanowego chleba.
Wieszać was trzeba!
Waszym to przodkom imię Polak dano,
Bo ich bitnemi w polu uznawano.
A to wam teraz przy włosianej zbroi,
Kądziel przystoi.
I nie dawnoście z domu wyjechali,
I jużeście się nazad powracali:
Spytają tam was, coście tam sprawili,
Żołnierze mili?
Tak wielka nędzę przez to zaciągnęli,
Kilka set złotych żołdu na koń wzięli.
Kiedy wojować, to wy uciekacie;
Owóż ich macie!
Majestat Pański na placu zostaje:
Z jakim niewczasem. Dotąd nie ustaje
W pracach codziennych około całości
Waszych wolności.
Senat poważny dosyć wytrzymuje:
Żaden tu ciepłej izby nie smakuje
Hetman i wojska. Tylko na koń wsiadać,
W pole wypadać!
A wy do domu teraz wyjeżdżacie;
Już i na Boga i honor nie dbacie,
Źeście nie chcieli w polu pod namioty
Dotrzymać cnoty.
Nie mówcież, żeście Koronni Synowie,
Aleście są kpi i z k..... synowie,
Że opuściwszy tak szczęśliwy progres,
..... was pies.