Dziennik wyprawy chocimskiej 1621 r., 8 października

Jakub Sobieski

8 Octobris
Skorośmy pakta tureckim językiem spisali, jakoś wśród nieszporu kazano się nam gotować do pocałowania szaty cesarskiej. Przyszliśmy naprzód do Wezyra na dywan wielki. Siedzieli drudzy Wezyrowie średni i przedniejsi, jako też Defterdar podskarbi, Kadyleskir w duchowieństwie najwyższy wszystkich spraw, sędzia: było osób dwanaście, a sam trzynasty Wezyr. W szelbany, to jest zawoje wysokie wielkie z wielkiemi pręgami i na przodzie i na zadzie, jednakowym wszyscy kształtem ubrali się (tylko w publicznych aktach Baszowie więc takich zawojów zażywają). Siedział też na końcu z nimi Murza jeden Wezyr Hanów, po którego na dywan umyślnie posłano, aby się był przysłuchał paktom, mianowicie strony Tatar, i odniósł to wszystko Hanowi panu swemu, żeby się zaś na potem, jeśliby co Tatarowie zbroili, nie wymawiali niewiadomością jaką przymierza. Jakoż i sam Wezyr tamże na dywanie przy nas surowie przykazał, żeby wolą cesarską Hanowi opowiedział, iż już za pokojem zawartym pod wielkiem karaniem inkursyj do Polski zaniechać mają. Ozwał się ten to Wezyr Hanów o granicę pod Siną-wodą (uroczyszcze to jest w dzikich polach), czy miałaby być granicą; odpowiedziano mu na to: że tu granic nie stanowimy, ale wtargnienia do Polski Tatarom zakazujemy. P. Suliszewskiego też prezentowaliśmy Wezyrowi i oddaliśmy go, prosząc, aby jako sługa Pana naszego i poseł był w wszelakiem poszanowaniu i wczasie; co Wezyr obiecawszy, rzekł do nas: jużeśmy się na wszystkie kondycye zgodzili, tylko tego nie dostaje, abyście byli przypuszczeni do pocałowania szaty cesarskiej, gdzie ja was sam przyprowadzę. I tak kazawszy sobie w farfurce i Baszom sorbetu dać, wraz pili na znak dobrej i zawartej przyjaźni; myśmy także trzej spełnili je. Częstowano i tych potem co z nami byli wszystkich. Powsiadawszy Wezyr z drugimi Wezyrami i Baszami na konie, tuż przed nami jechali, prowadząc nas do namiotów cesarskich. Gdyśmy już na sam plac cesarski przed namioty przyjechali, zsiąść nam przed płoty kazano. Namioty jego na kształt zamku albo pałacu jakiego pozornego, płoty gęsto obwiedziono, a na rogach szerokie namioty, jakoby jakie baszty, gałki na namiotach pozłociste, mianowicie .na altanie pięć gałek wielkich z wierzchu na kształt baldachimu. Był i czerwony namiot na jedwabnych sznurach, tam więc zwykł często siadać, patrząc z onej sali, do której po schodach chodzić było, na wojsko kiedy z obozu wychodziło. Janczarowie szeregami swemi na kształt ulic drogi poczynili. Czorbadziejowie z.laskami w butkach [czapkach] białych z kitami białemi tłum i ciżbę ludzi wyganiali; ze wszystkiego obozu Spahijów, Czausów i pospólstwa samego nacisnęła się było; każdy dla pompy jako mógł się najlepiej ustroił. Kapidziowie (oddźwierni to są cesarscy) w deliach złotogłowych kosztownych z laskami srebrnemi po onym się pałacu przechadzając, rząd czynili. Przyniesiono potem stołków: usiadł tak sub dio [pod gołym niebem] na onym placu przed namioty cesarskiemi Wezyr z Baszami, z hospodarem multańskim i z nami trzema. Potem szedł do cesarza opowiadając nas. Skoro od niego wyszedł, zaraz nam kaftany rozdawać poczęto, p. bełskiemu, mnie i Suliszewskiemu: podlejsze zaś tym, co do witania cesarskiego z nami byli przypuszczeni; i hospodar także wziął kaftan z Baptystą Wewellim. Szli przed nami Baszowie; potem sobie rzędem jeden wedle drugiego stanął, złożywszy ręce jako niewolnicy jacy. Skorośmy do namiotu cesarskiego weszli, po jednemu z nas każdego dwaj Kapidziowie pod ręce wziąwszy, prowadzili do cesarza. Chciał był Baptysta Wewelli namówić nas, Turkom się akommodując, abyśmy byli czapki zdjęli; ale myśmy tego czynić nie chcieli, boby to był submisyi znak jakiś naszej, nowej ceremonii nad inszych posłów. Szopa była już stara ale kosztownie robiona, długa i szeroka: na ziemi kobierce już też stare, złotem tkane. Kislar-Aga, murzyn, z drugimi Eunuchami także w końcu z daleka stali. Sam cesarz siedział na łóżku z pięknego drzewa urobionym i zewsząd pozłocistym; materace na których siedział i kołdra z bogatego bardzo złotogłowu , szabla zatkniona w łóżko za nim i parę łuków z sajdakami na skórze po prostu haltowanej, strzały na cięciwie u każdego łuku. Miał na sobie zawój nie bardzo wielki, trzy kity na dół przypięte, ferezyą szkarłatną czerwoną, sobolami podszytą i pętlicami i z guzami jedwabnemi, którą na obie ręce wdział i tak się w nią zapiął, że dalej nie było widać nic prawie; nic złota i kamieni nie miał na sobie. Myśmy głową mu tylko ceremonie czynili, a miasto sukni, że krótko ubrany, jakoby właśnie na środku łóżka siedział, koniec kołdry nam do pocałowania dano: drugich, co z nami go witali, Kapidziowie do ziemi przyciskali, aby klękali. Skoro powitali, wszystkich naszych odwiedziono stamtąd, tylkośmy trzej zostali. Oddał bełski list od jmci p. hetmana do cesarza ostatniemu, jako pokazano, Baszy z kraju od nas,.ten drugiemu, i tak z rąk do rąk rzędem onym podawali go sobie, aż do Wezyra, Wezyr go wziąwszy wetknął między poduszki cesarskie. Po tej ceremonii spytany p. bełski, jeśliby co miał mówić, krótko dość i przystojnie cesarzowi powiedział: Jako Król Pan nasz z Rzecząpospolitą jest stateczny w dotrzymaniu starodawnej z Domem Ottomańskim przyjaźni że i na samej wojnie i w takim z obu stron zaciągu pewne osoby naznaczył dla dochowania i do traktowania świątobliwego pokoju, i odnowienia dawnego przymierza: co iż już Pan Bóg zdarzył, Król Jmć Pan nasz ze wszystką Rzecząpospolitą we wszystkiem postanowionym kondycyom dosyć uczyni, pewien tego będąc, że i Wasza Cesarska Mość wzajem toż uczynić będziesz raczył i zachowasz zwyczajem przodków swych zastarzałą Królowi Jmci i Rzeczypospolitej przyjaźń. Tłomaczył hospodara maltańskiego dworzanin jeden. Po tej przemowie przyniesiono upominki od nas cesarzowi, które od naszej czeladzi Turcy wziąwszy, procesyą zniemi po onym cesarskim namiocie czynili. Była szabla ze złotem i kamieniami po staroświecku robiona, para pistoletów i karabin dziwnie piękną robotą, co nam wszystko Król Jmć dał na tę drogę: także przy tem pozłocisty puchar, konewka piękna srebrna i brytan czarny, dosyć nie szpetny. Jako jedno te upominki odniesiono, i nam też kazano odejść; prowadził nas sam Kapidzi-Basza aż do namiotów.

Jakuba Sobieskiego, wojewodzica lubelskiego dziennik wyprawy chocimskiej 1621 r., Na podstawie Pamiętników o wyprawie chocimskiej r. 1621, zebranych przez Żegotę Pauli, 1853 r. Pełny tytuł: Pamiętniki o wyprawie chocimskiej r. 1621 Jana hrabi z Ostroroga, Prokopa Zbigniewskiego, Stanisława Lubomirskiego i Jakóba Sobieskiego z rękopismów współczesnych i druków mniej znanych

Pamiętniki o wyprawie chocimskiej r. 1621