Niech jej insze narody jak chcą zażywają, ja im tego nie zajrzę, gdy smród wypijają.

Na tabakę wiersz od Polaka Polakom tylko ofiarowany.


Tam gdzie w swoim udziale Acherontskie brody
Trzyma Pluton, gdzie płyną niepamiętne wody,
W lewo z bramy piekielnej jest pole przestrone,
Rowniną nad Stygijskim brzegiem rozciągnione.
W środku zaś tego pola jest drzewo niemałe,
I wzrostem i szyrokim liściem okazałe.
To drzewo wszytkie drzewa na świecie celuje
I płodnością, i przeto, że słońca pilnuje.
Bo skoro słońce na, świat promień swoj wywodzi,
Ono w tenże trop list swoj znamienity rodzi.
A skoro słońce w wielki ocean zapada,
Tedy i z niego liście natychmiast opada.
To liście czas niemały gniło pogardzone,
Poki mieszkańcom świata nie było znajome.
Ale gdy według zdania Pitagorowego
Po stu lat dusze wyszły z lochu podziemnego
I w naznaczone sobie wrociły się ciała,
Dopieroż o tym drzewie wieść się rozleciała
Taka po wszytkim świecie, że chcąc Pluton srogi,
Aby czysto piekielne zostawały progi,
Zlecił to Eumenidom, żeby wyganiały
Co wieczor z bramy dusze, by się wyczyściały;
Pod tym drzewem usiadszy owe nędzne kupy
Jego liściem zas...e ucierają d..y.
Więc, że też szockie dusze wespoł tam cierpiały,
Po wyszciu sta lat, kiedy na świat się wracały,
Chcąc aby się czym światu z piekła przysłużyły,
Sroga moc tego liścia w rury nakręciły
I przezwały tabaka, a dla lepszej chwały,
Ktorym liściem swe zadki dusze ocierały,
Dali imię farynskiej; ktore zaś nietknione,
Te na prostą tabakę od nich są skręcone.
I odtąd ten swoj towar brzydki, ladajaki,
Szoci zwykli przedawać za przednie przysmaki.
Jeszcze gdy jej nad zamiar w swoich budach mają,
Żeby się zdała świeżą, zawsze na nią szc...
I tak to sławne ziele z go...m pomieszane,
Musi być jeszcze nadto szc...y odwilżane,
Dlatego żeby cale nic nie brakowało,
Coby do zupełnego smrodu należało.
O brzydcy śmierdziuchowie, ktorzy takie smrody
Zbywacie ludziom, godni śmierdzącej nagrody,
Żeby was pod wychodki za nogi wieszano,
A jak wy na tabakę, tak też na was sz....o
I jak wasza tabaka ludziom czerni zęby,
Że jak psu z kałamarza, drugim śmierdzi z gęby,
Mym zdaniem słusznie by wam za to wyrządzono,
Kiedyby z paszczek waszych wychod uczyniono.
Dość Szotom tej łaciny, a ciebie, Polaku,
Tak co się domem bawisz, jak ciebie dworaku,
I ciebie cny rycerzu, obrońco ojczyzny,
Proszę, nie zażywajcie tak sprosnej trucizny.
Niech jej insze narody jak chcą zażywają,
Ja im tego nie zajrzę, gdy smrod wypijają.
Ale ciebie żałuję Polaku wspaniały,
Żeś tak o miłe zdrowie barzo jest niedbały,
Zabawiając się zawsze przemierzłą tabaka,
Smrodliwą i szkodliwą, by trucizną jaką.
Abyś wiedział, iż zielska używanie tego
Nie szpeci tak dalece narodu żadnego,
Jako naszych Polakow, ktorzy że nie mają
Ni w czym miary, i w tym też onej nie trzymają.
Gdy poczną pić, wypija pipek i trzydzieści,
Każdy na się, a drugi rowno i czterdzieści.
Zkąd dziąsła, ba i zęby tak zafarbowane
Mają, jakoby były smołą szmelcowane.
Od tej zaś do proszkowej, jak z rogu krzywego
Wsypie na rękę na kształt kolosu jakiego
Gromadę, a w nos ciągnie, nie raz, nie dwa razy,
Ale na dzień mogę rzec, że i pod sto razy.
Zkąd jak na wąsach sadza, tak z nosa likwory
Płyną, tak jak przez rowy płynie gnoj z obory.
A dlaczego ją pije? nie dla inszej sprawy,
Dla zbycia złych humorow, abo dla zabawy.
Po djable taki humor, co nos zastanowi
Jak franca, a drugi już ledwo co i mowi,
Kiedy mu garło flusy te z głowy zatkają,
Bo własnego meatu przez nozdrza nie mają.
Inszy prawie bez mozgu, ktory wysuszyła
Tabaka, a sama się w głowę wkorzeniła
Tak, iż gdyby drugiemu głowę otworzono,
Mozgu nie, tabaki by pełno naleziono,
A takiego nałogu i tak brzydkiej wady
Kto chce ujść, życzę, aby posłuchał mej rady.
Pluń na tabakę, a dla humoru dobrego,
Zażyj de puro grano piwa wystałego,
Ktore na lagrze winnym domowej roboty
Piwnica twoja chowa; tym sobie ochoty
I lubym gościom dodasz. Jeśli też przewoźne
Smakujesz, W państwie naszym najdziesz piwa rożne,
Klarowne i wystałe, najdziesz tu Leszczyńskie
Łagodne, z gęstą pianą obaczysz Brzezińskie;
Albo Łowieckie, co więc chłopom gęby krzywi,
Albo Wareckie, ktorym Warszawa się żywi.
Ujskie i to przyjemne, gdy nieprzypalone,
Wielickie nie mniej sławne, ktore garła słone
Swą wdzięczną treścią chłodzi. Nie gań Żołkiewskiego,
We Lwowie będąc, miej się do Jezuickiego.
Zielone Biłgorajskie jak lipiec się pije,
A w głowie jak wino wianeczkiem się wije.
Na Międzyrzeckie każdy podrożny się kasze,
Podpiwszy nim jeszcze go weźmie i do flasze.
Kolne też, iż graniczy tuż obok z Prusami,
O lepszą swoim piwem z ich idzie bitami,
I wdzięczną łuną krasi pijących jagody,
A rowną miarą ciepła daje i ochłody.
Kiedyć się też Prusami zdarzy kiedy jechać,
Świętych Siekierek piwa nie słuszna poniechać.
A kiedy zaś do Gdańska popłyniesz z szkutami,
Zażyjże dubelbiru z pany Gdańszczanami.
Tylżyńskie i łagodne i wraz mocne piwo,
Za speciał go bierze do Żmudzi co żywo.
Litwa w Kownie, w Poswolu, piwa wychwalają
A z Bauska zasię birow tęgich zasięgają.
Ciż kiedy towarami w Rydze więc handlują,
To ich kupcy u siebie Mumą utraktują.
Ale dosyć o piwach, bo im dłużej piszę.
I sam coraz to barziej chmiel już w głowie słyszę.
Jeżeli zaś przy piwie masz i pczelne dary,
Bo kogoż zawsze stanie na drogie kanary,
Toś pan, to będziem pełnić rześko za twe zdrowie,
A gdy co wesołego Bacchus w ucho powie,
Aż tu w głowie się roi, nogi chcą tańcować,
Zwłaszcza gdy jeszcze panny będą przyśpiewować.
I muzyka za fraszkę stanie w takiej dobie
Przed ich intony, miarę ja biorę po sobie,
Ktorego nie tak cieszą z instrumentow noty,
Jako syrenie rowny głos ślicznej Doroty,
Kiedy rożanym wstydem oblokszy jagody
Kwoli mnie swe wesołe rozwiedzie melody.
Pić tedy miody dobre nie tylko nie wadzi,
Ale toż ze mną tobie i Salomon radzi.
Jakoż mamli rzec prawdę, trunku mi zdrowszego
Nie pokażesz, bo pczołka co jest najlepszego
Z ziemi, z drzew, z zioł, z owocow zbiera i sposobi,
I z tych rożnych essentij miod pachnący robi.
Ktory gdy nie przebrany, dobrze uwarzony,
Czysty, nie skąpo dany, chmiel w nim utajony,
K temu nieprzysmażany, farbę przyrodzone,
Zatrzyma bursztynową, abo też złoconą.
Nie tward jak ścienę lizał, nie słodki jak syta,
Lecz korzenna słodyczą podniebienie chwyta
A w szklenicy się roi i szepce: takiego
Nie zgani, byś nim krola częstował samego.
Stare też miody tak są wielkim panom wzięte,
Że w fasach żelaznymi obręczami spięte
Za dawnych onych krolow stoją postawione,
A korzeniem zaszytym w workach podprawione.
Takiego wolę wypić kieliszek trojaki,
Niżeliby sto pipek plugawej tabaki.
Nakoniec jeżeli masz dostatek pieniędzy,
Djabła się masz przeciwić lichej pieszej nędzy,
Każ wbrod dawać Węgrzyna owego z Tokaju,
Zwłaszcza de uva passa lepszego rodzaju,
Tudzież Piotra z Symonem aż od Hiszpaniej,
Muszkateł i małmazji zasię od Kandiej.
Rywułę wtąż, alakant, seki i kanary,
Łagodny Frontoniak i Luterdrank stary
I zdrowe Ryńskie wina, chłodne cytrynowe,
Hohlandzkie niemniej wdzięczne jako i wiszniowe.
Te wszytkie w smak nie podłe, ale zrana zdrowe,
Masz wiedzieć, tak piołunek, jako omanowe.
Krom tych wspomnionych najdziesz wina rozmaite
Ktore bliższe i dalsze krainy obfite
Morzem i lądem sławnej Polszcze posyłają.
Przy nich tych trunkow, ktore nasze nieba dają,
Chwaląc Boga Polacy mili, zażywajcie,
A przemierzłej tabaki, proszę, zaniechajcie.
Bo to ziele obrzydłe, ani tego godne,
Aby go wasze usta tykały swobodne.
Lecz rzecze żołnierz: dobra w obozie tabaka
Na wszelakie niewczasy, by recepta jaka.
Odpowiadam: Przodkowie nasi też bywali
W obozach, choć tabaki wonczas ani znali.
Przecię ich sprawą więcej państw nabytych mamy,
Niż teraz naszą, choć to tabakę pijamy.
Owszem odtąd jakośmy cudzych obyczajow
Przejęli, siła możnych straciliśmy krajow.
Stoj pioro! i w zwyczajnych granicach się trzymaj.
Rycerstwo to, ostrożnie zwadę z nim zaczynaj.
Mają wymowke, czemu z przodkow swych ochoty
Spuścili, iż rycerskie nie są płatne cnoty.
Wroć się ty do tabaki i już rzecz kończ swoję,
Niechaj nie brną daleko te dyszkursy twoje.
Bodaj wino, miod, piwo, W długie wieki trwały,
Poki winnice, pczoły, role będą stały.
Djable weźmi tabakę i z Szoty pospołu,
Niech ją tam u twojego w piekle kurzą stołu.
A ty o wdzięczna Polsko, żyj w sławie na wieki,
Niech cię Bog z swej łaskawej nie spuszcza opieki,
Abyś poparła sławy przodkow swych wspaniałych,
W zwycięstwach i tryumfach kwitnąc okazałych.

 

Tekst na podstawie wydania Aleksandra Brücknera z 1910 r. Utwór zawiera krytykę używki jaką była w czasach poety tabaka oraz pochwałę piwa oraz wina.

Jakub Teodor Trembecki – Wirydarz poetycki