Sejm warszawski

Jan Andrzej Morsztyn

Sejm warszawski

Zjechało się siedm grzechów na sejm do Warszawy.
Huczno, strojno wjechali mając pilne sprawy.
Pycha w rynku stanęła, Lenistwo w ulicy,
Gniew z Zazdrością po dworach, Obżarstwo w piwnicy.
Nieczystość chciała stanąć w rynku przy senacie,
Pycha jej wnet odpowie: „za bramą tam macie
Miejsce wasze od przodkow waszych posadzone,
By nie były warszawskie panny zabrudzone”.
Nieczystość się wnet rzuci na Pychę swym gniewem:
„Nie wiem, czemu by, gdyż mam wolność i pod niebem.
Zjechałam tu, żebym się z Warszawą poznała,
Zaczym trzeba, bym w rynku pierwsze miejsce miała”.
Łakomstwo też stanęło przy pałacu blisko,
Aby mogło co porwać przed inszymi wszystko. —
Wakans się jakiś poda — aż Łakomstwo bieży
I, by je mogło zarwać, przy pokojach leży,
Co widząc Pycha o starostwo prosi,
Za ktore wnet pobory na poddanych wnosi.
Łakomstwo usłyszawszy głowę swą podniosło,
Frasując się o pobor nie wiedzieć gdzie poszło.
„Jeszcze mi nic nie dali, już mam pobor dawać?
Dobrze mi było doma, źle to w worki chować?
Już ich teraz pozbędę, przypłacę poborem,
Przywiozę do Warszawy oraz wszystkie z worem”!
Insze grzechy nie miały nic szczęścia w Warszawie,
Bo ich nie chcieli przyjąć ich towarzyszowie.
Pycha w rynku ma miejsce, a Zazdrość we dworach,
A Łakomstwo szkoduje bardzo na swych worach.