Bitwa pod Warką

Bitwa pod Warką, 7 kwietnia 1656 r.
Jakoż zdarzył Bóg i fortuna, że niedaremne były zapędy jego, bo pod Kozińcami pierwszą straż napadłszy, ochotnikiem z gruntu zniósł. Rzadki z nowiną o następującem wojsku polskiem znać do taboru dając dobiegł pod Ryczywołem, który niespodziewaną zmieszany trwogą w zad ku Warcie na całą noc powrocił i przebywszy Pilicę rzekę przez most, most zrzucił, a sam za miastem Warką trochę się ku dniowi ustanowił. Aleć nic nieomieszkały Czarniecki, bo tymże pędem jako pierwsza straż w Kozienicach tylko zniesiona była, także nocą pod Warkę podstępuje, a zastawszy most zrzucony za nim, wojsko wszystko wpław rzekę dość nieszeroką, ale głęboką i klijowatą przed kwietnią niedzielą przebywa, i w też tropy na świeżo ruszony tabor i wojsko tych książąt pod borem pół milę za Warką dogania. Troszkę się było wojsko nieprzyjacielskie boru się dobrawszy zastanowiło, i jako przy fortecy z ludem ognistym oprzeć się chciało, żeby się tymczasem tabor dość we wszystko zamożny ku zamkowi czerskiemu umknąć mógł; aleć nie długo ta im służyła zasłona, bo od pułków królewskiego i hetmańskiego i kasztelana sendomirskiego z czoła i z boku ogarnieni, tył podać musieli; na których wojsko siadłszy mil sześć albo siedm borem, piaskami aż pod samę Warszawę jechali, oprócz że same książęta w bok trochę do Czerska w kilkaset koni udali się, i tam się w zameczku zawarli. Pobranie oficerów żywcem ledwie nie wszystkich, kornetów specjalnych nowych 16, tabor wszystek z pieniądzmi, srebrem, złotem, suknami i inszemi dostatkami i żywnością wszelką zrabowano, trupa ze cztery tysiące prócz pojmanych położono, książętom w Czersku zawartym, tak dalece nic nie czyniono, i owszem snać za pewnym datkiem sfolgowano, pewne z nimi traktaty uczyniwszy i przysięgę odebrawszy, że się do domów wrócić i Szwedom więcej pomagać nie będą. Tak to szczęśliwie sprawiwszy wojsko nazad do Warki powróciło, a stamtąd w dzień kwietnej niedzieli z starszyzną i z kornetami niemieckiemi Andrzeja Moszyńskiego do króla Kazimierza z nowiną o otrzymanej wiktorji z tych książąt wyprawiono. Szczęśliwa to była i mało co w ludziach szkodliwa wojsku polskiemu ekspedycja, bo oprócz Stępkowskiego porucznika, Myszkowskiego wojewody krakowskiego pod Kozieńcami, a Chohda chorążego roty Zamojskiego podczaszego koronnego, mało tam kto zdrowiem zapieczętował. Postrzelonych ale nieco szkodliwie trochę było więcej.
Tekst na podstawie Pamiętnik Mikołaja Jemiołowskiego, towarzysza lekkiej chorągwi, ziemianina woj. bełzkiego, obejmujący dzieje Polski od r. 1648 do 1679 r.