Dla zbytkówżeś zostawił potomstwu to państwo?

 

[...]

A ja siedząc na krześle, ja starzec ubogi,
Wzdycham serdecznie, patrząc na taki błąd srogi.
Objął mię żal, aż prawie o sobie nie czuję,
Lata swoje tak długie przez dzięki winuję;
Winuję żem doczekał tej skazitelności,
Winuję iż też patrzę na te ludzkie złości.
I tak sam w sobie mówię: jali to ubogi
Na swą starość mam patrzyć na taki błąd srogi?
Mójże to dom? czyli gdzie w obcych ścianach siedzę?
Bom nigdy w domu moim nie miał takiej nędze.
Na jawie, czyli we śnie, czuję brzydkie złości?
Czyli próżne fantazmy widzę w tej młodości?
O widzę, widzę zły świat, wielkie niezbożności,
Rozpustę, i swąwolą, wzgardzenie skromności,
Wzgardzenie rzeczy dobrych, i prawa bożego,
Widzę zbytek się trzyma wymysłu swojego.
Toli są, zacna Polsko, owoce wolności
Twej szlachetnej nad wszystkie insze świata włości?
Toli jest owoc, Lechu, zacny Słowianinie,
Twej przewagi wysokiej w sarmackiej krainie?
Dla zbytkówżeś zakładał to możne królestwo?
Dla zbytkówżeś zostawił potomstwu to państwo?
Dla takiej że rozpusty kraju północnego
Szukałeś mężną ręką, dzieła rycerskiego?
Dla zbytkówżeś prowadził swój naród przesławny
Przez góry, lasy, skały, przez gościniec dawny?
Spytam i was, o święci waleczni przodkowie,
Bo nie wątpię, widzicie co za potomkowie
Miejsca wasze osiedli, których wy krwią swoją
Dostawali, ustawnie cisnąc plecy zbroją.
Czyliście w taki sposób mężnie wojowali,
I szeroko granice swoje rozciągali?
Czyliście taką wolność, i porządne prawa,
Dla tego urobili, aby wasza sława
Przez niewdzięczne potomki zagubiona była,
A w swej grzecznej własności na wieki nie żyła?
Bo zbytek z dobrą sławą nigdy się nie zgodzi,
Ale hańba, zelżywość za nim wszędy chodzi.
Już, już szlachetne zdrowie, któreś mi służyło,
Już mi nie służ, bo mi już nie jest wszystko miło.
Niemasz już czego czekać, zbytek panem światu,
Swawola mu pomaga, jako swemu bratu.
I tak strapiony starzec, zemdleję napoły,
Pojrzę jednak na one osiędzione stoły:
Oni już w sprośne swary koło swej zabawy,
Bo gdy niemasz co stawić, już tam gniew gotowy.
Drugiemu rozum usnął, popędliwość rządzi,
Przez którego łacniuchno wnet każdy zabłądzi.
Już więc karczemne sobie zadawają słowa,
A drugiemu we troje już stłuczona głowa.
Nu do szabel pachołcy, do półhaków drudzy,
Ten na swe, ów też na swe woła: bijcie słudzy!
Do siebie jak do celu z półhaków wypalą,
Ode drzwi zaskoczywszy, i stoły obalą.

[...]

Tekst na podstawie wydania Kazimierza Turowskiego z 1860 r. Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich.

Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich