Cytaty staropolskie
gdy wam szable odpaszą, a tylko: rydle i motyki zostawią; przypatrzcie się już teraz onemu nieszczęsliwemu widowisku, kiedy żona twoja Polaku, dożywotni obojej fortuny przyjaciel, albo żelaznym łańcuchem, albo rzemiennym arkanem skrępowana, żegnać się z tobą i rozstawać będzie, we łzach się rozpływać, płaczliwe dni i nocy w pogańskich ręku trawić będzie.
Królestwo polskie, które oni chętniej Rzecząpospolitą nazywają, ma rząd mieszany, i to, gdyby się cały bras prostej szlachty miało liczyć za Proceres, byłby on na przemian monarchiczny i arystokratyczny, albo też, ponieważ prostą szlachtę, która w rzeczywistości nie jest niczem innem, jak chłopami, uważać trzeba za proste pospólstwo, będzie to pewnie mieszanina monarchii, arystokracyi i demokracyi.
Król J. M. jął mówić, wierę te psy okarmić musiano, iż niedźwiedzia brać nie chcą, powiedział: przeto, królu, każ tu pisarze swe spuścić, tym nic nie wadzi, by się nie wiem jako objedli, przedsię oni zawdy dobrze biorą
Ledwie się z płochym Turczyn pokaże ordyńcem,
Uciekszy cesarz z Widnia, zawiera się Lińcem.
Jako więc kuropatwa, postrzeżeli ćwika,
Tak on orzeł dwugłowy w śnieg obiedwie wtyka,
I jużby pod rozjazdem nieomylnie trzpiatał,
Gdyby się był z nim biały orzeł nie pobratał.
Skoro król polski zegnal z pól pogańskie kupy,
Odważywszy się z Lińca, jako żołw z skorupy,
Tak nagle cudze szczęście podłą myśl napusza,
Źe przed naszym rycerstwem nie zdjął kapelusza
Nie trzeba pielgrzymować dla cudow za morza,
Ktoby rzekł, że się i tu żubr przetworzył z tchorza?
Szli przed nami Baszowie; potem sobie rzędem jeden wedle drugiego stanął, złożywszy ręce jako niewolnicy jacy. Skorośmy do namiotu cesarskiego weszli, po jednemu z nas każdego dwaj Kapidziowie pod ręce wziąwszy, prowadzili do cesarza. Chciał był Baptysta Wewelli namówić nas, Turkom się akommodując, abyśmy byli czapki zdjęli; ale myśmy tego czynić nie chcieli, boby to był submisyi znak jakiś naszej, nowej ceremonii nad inszych posłów.
Kto by sie zwał szlachcicem, a nie byłby takiem,
Powinna go opatrzyć jakimkolwiek znakiem.
Pół wąsa mu ogolić, iżeby wiedziano,
Iże go tu niedawno nobilitowano.
Która żona wybije dobrze męża swego,
Żaden jej nie powinien urząd karać z tego.
Gdyż mąż, jak wyższy urząd, nie czuje o sobie,
Bogdajże mu kat wyciął zaraz ręce obie.
Proszę was, damy, porzućcież przysłowie,
Co jest ohydą każdej białogłowie,
Mnie aż pod serce podpierają kolki,
Gdy szpetne rzeczy w ustach noszą Polki.
Zjechało się siedm grzechów na sejm do Warszawy.
Huczno, strojno wjechali mając pilne sprawy.
Pycha w rynku stanęła, Lenistwo w ulicy,
Gniew z Zazdrością po dworach, Obżarstwo w piwnicy.
Nieczystość chciała stanąć w rynku przy senacie,
Pycha jej wnet odpowie: „za bramą tam macie
Miejsce wasze od przodkow waszych posadzone,
By nie były warszawskie panny zabrudzone”.
Nieczystość się wnet rzuci na Pychę swym gniewem:
„Nie wiem, czemu by, gdyż mam wolność i pod niebem.
Zjechałam tu, żebym się z Warszawą poznała,
Zaczym trzeba, bym w rynku pierwsze miejsce miała”.
Kto według takiego wyroku miał sprawę przegrać, musiał ją przegrać, by też była najlepsza; kto miał wygrać, wygrał, by też była najgorsza, bo te rzeczy jeszcze przed funkcją były ułożone i na podczciwość (jeśli się tak zwać powinno odważone sumnienie) zaręczone.
Na coż się panie żenisz, rzekszy bez urazy,
Z tak piękną dziewką; żebyś patrzył? Są obrazy.
Wolno tobie bez grzechu, pojźreć i na cudzą,
Bo gdzie dzwony bez serca, nikogo nie budzą.
Coż po ogniu, co, proszę, bez knota po łoju,
Na ratusz iść bez głowy, bez ręku do boju?
Najpodlejszy w tej mierze rozgarnie cię sędzia,
Źe każda potrzebuje rzecz swego narzędzia.