O ludokupstwie – handlarze niewolników w Rzeczypospolitej
O LUDOKUPSTWIE
Mało na tem łotrowi iż z obory kradnie,
U kogo co w komorze i w kalecie zgadnie,
Ale i wolne ciała zawodzi w kraj cudzy,
I przedaje na targu, mówiąc, że są słudzy.
Więc też i niewolniki cudze, u pohańców
Przedaje zdrajca miasto swoich własnych brańców.
Wywodzi ich na rynek, właśnie jakby konie,
I pastwi się nad nimi w nieznajomej stronie.
Przewyknąwszy niecnota saracyńskiej mowy,
Ceni poddane cudze, i swobodne głowy.
Martahuzami w Węgrzech te złodzieje zową,
Handlowniki nieszczęsne, zarazę domową.
Uprzędzie sobie hultaj nadobną postawę,
Który się już umyślnie uda na tę sprawę.
Uczyni się rzekomo pachołkiem służałym,
I dobrym towarzyszem daleko bywałym;
Uczyni się złotnikiem, jeżli chce złotnika
Oszukać; albo krawcem, gdy zdradza krawczyka;
Szewczykiem się nazywa gdy trafi na szewca;
Udaje się za kupca, choć kupiec niepewca;
Jeżli trafi na młocka, młockiem się przerobi,
Każdemu się stanowi zgoła przysposobi.
Prosi na halbę wina, prosi i na drugą,
Wda się w rzecz z nieborakiem i w rozmowę długą,
Dodawa dobrej myśli, pełnemi dogrzewa,
A owdzie opoiwszy błazna, zrozumiewa.
A gdy go już doleje, z karczmy go wywabi
Między góry, tam go już do końca oszwabi.
Porwie go z towarzystwem na turecką stronę;
Przeda go do Budzynia, bierze zań mamonę.
Otoż tobie pijaństwo, kuflu nieboraku,
Przywiódł cię brzuch bezecny do takiego haku.
Przedałeś drogą wolność za szklenicę wina,
Zostałeś niewolnikiem srogiego Turczyna.
Dziwujże się tu ptakom z inszemi zwierzęty,
Że często gardło dają dla marnej ponęty,
Gdy oto i chłop głupi, dla nędznego brzucha,
Wpada w ciężką niewolą, jako w smołę mucha,
Jako ptaszek na rózgę lepem powleczoną,
Jako ryba na wędę w glistę obleczoną.
Czasem też on Martahuz jawnie ludźmi szali,
Gdy turecką krainę rzemieślnikom chwali:
Jako tam nasi wielkie pieniądze wynoszą,
Jako tam robotnicy prędko się panoszą,
Zatem się ułakomi nieborak szalony
Na one wielkie myta, na hojne wochlony;
Z onym zdrajcą do Turek idzie nieostrożnie.
Który go tam wolności zbawi niepobożnie.
Wywiedzie go na rynek, a z nim po sławieńsku
Insze mówi, a insze z rym po seraceńsku.
Tam zmyją między sobą gaura ubogiego,
Aliści on w niewoli u Turka srogiego.
On się rzeczom przypatrza, nie wie co się dzieje,
Ano go między sobą przedali złodzieje.
Tak ci Judasz Chrystusem handlował w ogrojcu,
Upatrzył nań pogodę, gdy się modlił ojcu,
Jako prawy Martahuz uczynił umowę,
Za trzydzieści pieniędzy przedał pańską głowę.
Przyszedł z miedzianą brodą, całował go, owym
Dając hasło złodziejskie wąsem mosiądzowym.
Powiedają, że bardziej Judaszowa broda
Swieciła, niż pochodnia, gdy szedł do ogroda.
Kiedy Żydom hetmanił, wiecha płomienista
Więcej niż świeca lana pałała, rzecz ista;
Jako jaskier na łąkach, jako list osowy
Pod jesień, i rozwity kwieciec krokosowy;
Jako żółte fiałki sadzone w ogrodzie;
Jak się letnie grzybienie kąpie, w gnuśnej wodzie
Źóły kwiat rozkładając; jak się świecą owe
Szafrany cylicyjskie, i oka wołowe, –
Tak Iskariotowa ognista uroda,
Jak zorza niezagasła świeciła się broda.
Tą brodą ten propornik potrząsa, fałszerzom
Dając godło, złodziejom i wszytkim szalbierzom.
Nań patrzą, za nim idą cygani i zdrajcy,
Oszustowie i łgarze, zbójcy, świętokrajcy,
Obłudni ludzie wszyscy, niepewni frantowie,
Mrugałowie nieszczerzy, i sykofantowie.
Tą wiechą przyświeca tym, jakoby pochodnią,
Co kradną, i z złodziejmi trzymają przewodnią.
Ten Martahuzów ojcem, wszytkich izmienników;
Ten ma i dziś na świecie wiele zwolenników,
Co mówią Chrystusowi: Witaj Mistrzu, Panie,
Pomagaj Bóg i służba, dają całowanie.
Pan czekając pokuty, mówi: Przyjacielu,–
Chcąc do siebie przyciągnąć swą dobrocią wielu.
Nie dbają twarde serca na łaskawą mowę,
Choćbyś mazał i masłem Judaszowską głowę.
Choćbyś mu ciasto z dzieżą dał i z workiem grosze,
Przecie łże postaremu, choć mówi: chorosze;
Nie przestanie na twojem, aż przeda i ciebie,–
Tak Judasz wytuczony na mistrzowskim chlebie:
Pan go karmi barankiem, a on przedsię owym
Zostaje wilkiem szarym, i też lisem płowym.
Pan mu nogi umywa: on od potraw pańskich,
Z umytemi nogami, do książąt kapłańskich,
Czyni kontrakt o Pana. Choć mu worków wierzy,
Przecię go on targuje, wstawszy od wieczerzy.
O nieszczęsny rozumie! przemyśle przeklęty!
Jako śmiesz czynić targi o towar tak święty?
Pan ciebie chce odkupić, a ty go przedajesz?
Zaprawdę, dobrodziejstwo żle Panu oddajesz. –
Najdziesz takie złe ludzie, co Sakrament Święty,
Żydom i czarownicom, w uściech swych przejęty,
Przedają bezbożnicy Ciało i Krew Pańską,
Ujęci do pieniędzy chciwością szatańską.
O zakaminałe serca, łakomstwo bezecne!
O nieszczęsny rozumie i kupiectwo niecne!
Czemu targujesz tego, za marny pożytek,
Którego jest kropla krwie droższa niż świat wszytek?
Więc drudzy nieszlachetnym przedawają Żydom
Dziatki niewinne, bożym i świeckim ohydom,
Którzy toczą i cedzą chłopiątek niewinnych
Z żyłek, z serca żywą krew, z członeczków dziecinnych;
Odprawują Wielkanoc juchą naszych dziatek,
Które jeszcze do bacznych nie przychodzą latek.
Była figura tego w dawnym Testamencie,
Gdy Józefa przedano, jak dziś w Sakramencie
Przedają Pana ludzie, których czart ozionął,
I które już z Judaszem Acheron pochłonął;
Bo tak umysł braterski zazdrością ujęty,
Chciał skarmić niewinnego braciszka zwierzęty,
Aż starszy brat poradził swym Izraelitom,
Żeby Józef przedany był Izmaelitom;
Żeby swojej do końca krwie nie ciemiężyli,
Ale ją za trzydzieści srebrnych spieniężyli.
Usłuchali Judasza, spieniężyli brata,
Stała się zań od kupców zupełna zapłata.
Dziwujże się tu obcym, kiedy iuż rodzeni
Przedają swe, od ojca jednego spłodzeni.
Nie żal im ojcowskiego włosa sędziwego,
Nie żal im i dzieciństwa brata niewinnego;
Zwyciężyło łakomstwo; to z dawnego wieku,
Każe wodzić po targach człowieka człowieku.
Jeden drugiemu pęta i niewoli życzy,
Frymarczy na bliźniego, pieniądze zań liczy;
Chwyta ludzi po świecie Tatarzyn łakomy,
Jak zwierzęta po lesie; pędzi wolne domy
Do jarzma, do kajdanów, do wiecznej niewoli,
Do grabarki, do taczek, do winnic, do roli.
Przedaje na galery, gdzie tylko śmierć sama
Kończy nędze i żywot u srogiego Chama.
Nie jest bowiem Tatarzyn porządny bojownik,
Ale złodziej, pędziszkot, i nocny rozbójnik.
Bowiem rycerz uczciwy porządnie podnosi
Wojnę, o rzeczy słuszne, jawnie ją ogłosi
Będąc w czem ukrzywdzony; gdzie nie może prawnie
Sprawiedliwości dosiądz, czyni o nię jawnie.
Gdy nie chce nieprzyjaciel do sędziego stawać,
Nie chce mu ni zwierzchności, ni władzy przyznawać,
Przetoż go więc szukają w polu, abo w domu,
Obwieszczą go, pewien jest wojennego gromu.
U Rzymian były na to rozliczne traktaty,
Byli tam Faeciales i Patres patrati,
Co im niegdy zlecano przymierza i boje,
Krwawe ceremonie, wojny i pokoje.
Więc porządny bojownik nie dla tego leje
Krew ludzką; nie dla tego tak srodze szaleje,
By wojna z wojny rosła, by nie było końca
Mordów, płaczu, rozniaty, i krwawego tańca:
Ale przeto miecz ostrzy, przeto bywa srogi,
Żeby pokój uczynił ojczyznie swej drogiej.
Scyta zasię nieszczęsny, Tatarzyn brzydliwy,
Drapieżny, krwie pragnący, chytry, niewstydliwy,
Leje krew bez przyczyny, nie ma od sąsiadów
Żadnej krzywdy, od synów, ani od pradziadów;
Dla plonu, dla korzyści niecnotę swą płodzi,
Morduje, pali, we krwi chrześciańskiej brodzi.
Nie jako rycerz prawy jawną wojnę toczy,
Przymierze wypowiada, potyka się w oczy,
Lecz jako zdrajca własny, sposobem złodziejskim
Mija miasta i grody, srog jest ludziom wiejskim.
Jedzie w nocy pod pełnią, jedzie w dzień bez wieści,
Gdy się gmin nieostrożny rozpije, rozpieści.
Niż o nieprzyjacielu wieść przyjdzie, płomienie
Pierwej ujrzysz ogniste, i krwawe strumienie.
Nie spodziewaj się pierwszych ani drugich wici;
Nie zwiesz gdy cię okrutność pohańska zachwyci.
Nie mów: Niepowinienem jechać za granice;
Broń ojczyzny gdzie trzeba, jak w oku żrzeuice.
Nie zówźe Tatarzyna słusznym wojownikiem,
Ale go zów złodziejem i też rozbójnikiem.
Nazów go Martahuzem, i też Skotokrajcą,
Nazów go, jako godzien, wszech narodów zdrajcą,
Wsadź go śmiele do worka do Judaszowego,
Niech wpadnie jak do ksieńca do Jonaszowego.
Pytałbyś mię, jako tych sędziowie karali,
Co się tym ludokupstwem bezecnem parali?
Zaprawdę, jako złota wolność rzecz jest droga,
Tak na tych sprawiedliwość miałaby być sroga,
Którzy taki skarb ludziom i głowom świebodnym
Odejmują, przedając cnotliwych niegodnym.
Plagium to nazwane, od plagi, od bicia;
Bo gdy się kto imuje takowego życia,
Każe go Lex Flavia tak dobrze wychłodzić,
Żeby wiedział co to jest, wolnym głowom szkodzić.
Judasza potępił grzech; choć nie było tamo
Wojta ani sędziego, i sumnienie samo.
Zawzdział na szyję powróz, sam dał sentencyą
Na się, uczynił z siebie sam exekucyą.
Sam na się lice przyniósł, sam pieniądze zgoła
Z onym workiem foremnym rzucił do kościoła.
I wisiał jak martahuz, a zatem też trzewa
Z rozpukłego niekiedy płynęły czerewa.
Przed czterdzieścią lat w Węgrzech w miasteczku Pezinku
Byłem, kiedy jednego na takim uczynku
Zachwycono, co ludzi do Turek wydawał,
Wolne ciała za wielkie pieniądze przedawał.
Więe to od rady miejskiej odniósł w upominku,
Że go takim sposobem karano na rynku,
Jak był karan u Rzymian, za Hostyliusa,
Metius Suffetius za króla Tullusa,
Iż rozerwał przymierze świeżo zamówione
Albanów i Rzymianów, mocno stanowione.
Kazał król izmiennika przywiązać onego
Do dwu wozów, gdyż tak był języka płonnego.
Gnano konie na różno, ostrogami zwarto,
Metiusa na dwoje jak śledzia rozdarto.
Taką śmiercią był karan on martahuz; bowiem
Nie trzeba kata było (jak ci krótko powiem)
Ani wozów do tego: lecz za każdą nogę
Zaprzężono po koniu, gnano w różną drogę.
Rozszarpano na dwoje bezecnego kupca,
Który podał w niewolę nie jednego głupca. –
Ci którzy pospolitą rzecz na swój pożytek
Obracają, i na tem trawią swój wiek wszytek,
I nieprzyjacielowi przedają ojczyznę,
Biorą za nie pieniądze i złotą iściznę,
Ci są martahuzowie ze wszech najsprośniejszy,
Gdyż i zły uczynek ich daleko głośniejszy,
Bardzo daleko gruchnie, i wiele tysięcy
Dusz zawodzą, ojczyznę miłą zdradzajęcy.
I takiejby na wieki złości nie zatarli,
Choćby za taki exces tysiąc kroć umarli.
Ale o świętokrajcach i o łupipszczołach,
O świętołupcach także i o pędzi wołach,
Powiedziałem, i o tych co przedają ludzi,
Kiedy ich więc niecnota wrodzona pobudzi;
Przeto teraz złodzieje opiszę łakome,
Którzy kradną pieniądze i rzeczy ruchome.
O tem tedy złodziejstwie chcemy mówić ninie:
Naprzód o próżnowaniu, do złego przyczynie.
Sebastian Fabian Klonowic (1545-1602 r.)
Worek judaszow