Przodkowie naszy, o szarłat niedbali i o safian, a pienieżni byli

Zimie zabawa

 

[...]

Tak się nachodzi w tym, chociaż poprostu
A bez utraty i próżnego kosztu.
Powiada oracz: że w szarzy chadzali
Przodkowie naszy, o szarłat niedbali
I o safian, a pienieżni byli;
Piweczko swoje, abo też miód pili,
Rzadko ów trunek co po ośmi groszy,
Bo wnet z kalety pieniądze wypłoszy.
– Więc też powiada: że przez to nie mamy
Pieniędzy, iż je indziej wysyłamy
Za sukna drogie za korzenia zbytnie,
Za materyje owy niepożytnie,
I za safian, za picia kosztowne.
Tez i za fraszki włoskie niepotrzebne.
Za piżma, tawty i płócienka złote,
Też za perfumy i kabaty kłote,
I za maszkary, które drogo płacą,
Zgoła za fraszki swe pieniadze tracą.
– Dziwi sie obcy zbytkom tym w chodzeniu,
Także i w piciu, w wymyślnym jedzeniu.
Mówi że to grzech: szydzą z nas postronni,
Snać i poganie, ludzie trzeźwi, skromni.
Acz nie mieć za złe temu, co przystoi,
A zwłaszcza panu, bo ma, zacz się stroi;
Musi dogadzać swojej kondycyjej,
Bądź urzędowi, abo profesyjej.
Ale tym, którzy dostatku nie mają
A na te zbytki tak się wyciągają.
Dziwna rzecz, że dziś karazyj nie znają,
Snać i na lundysz słudzy się gniewają.
Szukają barwy coby od bławata,
Choć w tym bławacie najdziesz i jałata,
Nie tylko szlachtę. Więc też i na piwo,
A snadź panowie samiż pochop dają,
Co się na takie barwy przesadzają.
By też wioski zbydź i chłopki zastawić,
Od adamaszku przecie barwę sprawić.
Szatę sobola, pałasze, kobierce
Adziamskie, bo dziś żaden prostych niechce.
Służba od śrebra, już za nic cynowa,
A co dzień trzeci to baczmaga nowa.
Za psa bróg zboża, abo też za ptaka,
Nic bez muzyki, także bez śpiewaka.
Nuż co kosztują konie i kareta,
Tysiąc złotych dać nic to za dzianeta.
– Temu wszystkiemu oracz się dziwuje,
A w głowie swojej dziwnie ruminuje.
Mówi: że przedtym, gdy się nie stroili,
Byli pienieżni i mężnie się bili.
Dobry był wałach doma uchowany,
Wóz na dwa konia, i chotczy kowany.
Siadło ich kilka: a dziś dwie osobie
Siedzą w karecie tyłami do siebie.
One machinę prowadzi sześc koni,
Wóz tylko cięży, nie ciężą dwa oni.
Ach dziwna sprawa, o Wszechmocny Boże,
I któż utraty te wyliczyć może!
Już temu nie dziw, komu na to staje,
(Acz Bóg o zbytek gniewa sie i łaje),
Ale ów, który dla pomp i marności,
Dla górnej myśli zbędzie majętności,
Nie porachuje pierwej swej intraty;
Koszt niepotrzebny wiedzie i utraty.

[...]

Stanisław Słupski – Zabawy orackie